W tym roku nawet w firmie nie robiłam podsumowania xD Ale to tak pół żartem, jakieś jednak musiałam zrobić, żeby wiedzieć, w którym kierunku iść dalej 😉 Do podsumowania prywatnego w formie pisemnej zmobilizował mnie artykuł psycholog Moniki Iskierki-Mreńcy (mega proste i ciekawe dwa sposoby na ultraszybkie podsumowanie roku, warto zerknąć!). Tak się rozpisałam… że powstał z tego cały artykuł.
Moje prywatne podsumowanie 2024 roku było raczej myślowe
Zbiegło się w wywołaniem zdjęć z ostatnich 4 lat, więc np. mój mąż miał takie “wow! ile my w tym roku mieliśmy wycieczek!”. Fakt, okazało się, że prawie każdy weekend wiosenno-letnio-jesienny był wyjazdowy. Najczęściej były to jednodniowe wycieczki, ale nawet w tygodniu po pracy braliśmy rowery i robiliśmy wszyscy kilka kilometrów. To był jeden z moich celów na ten rok – więcej aktywnego czasu razem po pracy i w weekend a mniej kolejnej roboty.
Zauważyłam, że w tym roku bardzo często mówiłam do siebie “Jestem z siebie taka dumna!”
Prowadzę dziennik i niedawno złapałam się na tym, że pisze tak już kolejny raz! Nigdy tak do siebie nie mówiłam, czekałam aż inni mi to powiedzą. Ale, zauważyłam też, że moi rodzice dużo cześciej mi to mówią. To leczy trochę moją ranę z dzieciństwa. Powiedziałam im, że mi tego brakowało i gdy potrzebowałam to od nich usłyszeć (np. gdy zaproszono mnie na międzynarodową konferencję), to im to mówiłam. Na początku czułam się z tym… sztucznie. Ale teraz już sami z siebie wiedzą, że nie wystarczy mi domyślna wiedza, że “oni zawsze są ze mnie dumni”. Te ich słowa dodają mi skrzydeł. A ogólnie poprawa relacji z moimi rodzicami jest jednym z moich aktualnych celów. Chciałabym wrócić do swobody rozmowy z nimi, jaką miałam w podstawówce… I jest progres.
Mocno skupiłam się na swoim podejściu do własnego ciała
Czytałam książki (kamień milowy to była książka “Obsesja piękna”), słuchałam mądrych ludzi, ale przede wszystkim – przyglądałam się sobie. I testowałam. Wystawiałam siebie na trudne sytuacje.
Jakie? Jakby o nich usłyszał mój mąż teraz, to by chyba padł ze śmiechu. Mianowicie: wychodzenie w spódnicy z nieogolonymi nogami (właśnie wtedy podeszła do mnie na ulicy obca kobieta i zachwycała się moją stylówką), bez makijażu, w dresie, itd. Nie chodzi mi o niedbanie o siebie, ale o odwagę wyjścia tylko po umyciu się, uczesaniu, ubraniu w czyste rzeczy. Bez makijażu, itd. Czyli de facto tak, jak na codzień wychodzi z domu większość mężczyzn.
Ćwiczyłam też ubieranie się dla siebie. Bo zauważyłam, ze idąc na rodzinną imprezę zastanawiam się, co o mnie pomyślą, jak przyjdę w tej czy innej sukience! Chore, bo logicznie patrząc wiem, że mają to gdzieś, pewnie nawet nie zapamiętają, co miałam na sobie xD Więc stawałam przed szafą i zadawałam sobie pytanie “co bym ubrała, gdybym mogła ubrać COKOLWIEK?” Czasem odpowiedzią była piżama 😀 Więc szukałam najbardziej komfortowego stroju odpowiedniego do okazji.
Nauczyłam się chyba odpoczywać i też zauważać, kiedy wybrana forma spędzania czasu nie daje mi odpoczynku.
Haftowałam, malowałam, rysowałam, jeździłam rowerze, chodziłam na spacery, ćwiczyłam, tańczyłam, grałam w gry. Próbowałam nowych rzeczy, odkrywałam i uczyłam się wyrzucać z głowy perfekcjonizm. Malowałam dla malowania, nie dla efektu.
Zaczęłam uczyć się bawić z córką – tak, by zabawa była dla nas obu.
Wybieramy zabawę tak, żeby każda z nas dobrze się bawiła. Odkrywam na nowo aktywności z dzieciństwa. Staram się być kreatywna. Pamiętać o spędzaniu z nią czasu tu i teraz. Bez telefonu, ebooka w tle, nie podczas wykonywania obowiązków (bo ja w zasadzie wszystkie domowe obowiązki wykonuję przy niej, często z jej udziałem).
Lepiej panuję nad sobą, nad emocjami, dupa mi stwardniała 😉
Łatwiej mi olewać trudne komentarze (moje rolki na Instagramie płyną w świat, a wraz z tym płynie do mnie cały światowy gnój, którego zupełnie nie ma w naszej babskiej społeczności Kobiece Pogaduchy). Nie przejmuję się już tak bardzo, co inni o mnie myślą, jak dawniej (aczkolwiek nadal przejmuję się za bardzo, więc praca w toku).
Świętuję sukcesy.
Nawet drobne. Jak? Zamiast gotowania obiadu idziemy do baru czy restauracji (zależnie od możliwości). Dzielę się swoimi sukcesami z bliskimi w tonie „Popatrz jakie wspaniałe rzeczy zrobiłam!”. Bez niepotrzebnej skromności w temacie.
Praktykuję oddech wdzięczności
Zatrzymuję się bardzo często na małych chwilach. Po prostu przystaję na kilka sekund w pędzie życia i uważnie przyglądam się światu. Jaka piękna pogoda. Śliczny ten las o tej porze roku. Jak cudnie pachnie. Uwielbiam mój dom. Jaką mam wspaniałą rodzinę. Jak te lody cudownie smakują. Te kwiaty na stole w tym świetle wyglądają obłędnie. Jaki wspaniały spokój. Jak to pięknie, że właśnie dzieje się NIC.
Zwykle dodaję też „Boże, dziękuję Ci za to.” Mam nadzieję, że do końca życia będę pamiętać, jak kiedyś było mi w życiu strasznie, bo dzięki temu widzę, jak wspaniałe mam teraz życie.
W tym miejscu pozdrawiam wszystkich tych, którzy myślą, że życie mi jeszcze nie dokopało, a wszystko co mam zostało mi ofiarowane na złotej tacy. Dokopało, dokopało – ale się podniosłam. A złotą tacę wypracowałam własnymi gołymi rękami (heloł, stworzyłam firmę, która zajmuje się NPRem i żyję z tej pracy).
Czy nie dostrzegam uprzywilejowania? Dostrzegam. To, że urodziłam się w rodzinie, która mnie wspiera i pcha do przodu. Że posłano mnie na studia, itd. Ale też, że za bogato to u nas nigdy nie było, co nauczyło mnie przedsiębiorczości. Składam za to głęboki pokłon Bogu, światu, rodzinie, swoim przodkom. Ale wiele osób ma zapewne więcej niż ja i nijak tego nie docenia, ani z tego nie korzysta.
Jak się grzmotnęło tyłkiem w potężne bagno, to jak już się z niego wyjdzie pod prysznic i ubierze czyste ubranie – docenia się każdy oddech nowego, prostego życia.
Zaczęłam treningi tenisa ❤️
I to było najpiękniejsze, co mnie w tym roku spotkało. Odkryłam swoją wielką miłość do tego sportu. A myślałam, że nie ma takiego! Po pół roku treningu jestem na poziomie dziewczyn, które trenują od prawie 2 lat.
Poukładałam w głowie sprawy związane z ciążą i porodem.
Rozprawiłam się z paraliżującym lękiem. Uwierzyłam wreszcie faktom ze swojego życia, że macierzyństwo jest dla mnie piękne, cudowne, uwalniajace i rozwijające. Nic w całym życiu nie zmieniło mojego życia na lepsze tak, jak zostanie matką i mus mierzenia się ze związanymi z tym wyzwaniami.
Na początku 2024 roku relacja z moim mężem się waliła
Włożyliśmy sporo pracy w “powrót do siebie”. Czasu, trudu, cierpliwości, miliona podejść. I znowu i znowu i znowu. I cóż – jest wspaniale. Dla obojga nas. Czuję, że jesteśmy w tym wszystkim drużyną. Znamy się coraz lepiej, a z drugiej strony mam poczucie, że tak dużo jeszcze o nim nie wiem! Z każdą rozmową odkrywam niesamowite rzeczy.
No i zaczeliśmy chodzić na regularne randki!
Nie w każdym miesiącu się udało, ale w zdecydowanej większości. Raz na miesiąc nasze wspólne wyjście. Wyszły też dwa wyjazdy na weekend tylko we dwoje – pierwszy raz od czasu ciąży. I ustaliliśmy, że tak właśnie będziemy spędzać swoje urodziny. Te randki to jest złoto. Czasem to było wyjście na wydarzenie, a czasem po prostu kawa w kawiarni i rozmowa. Ale kluczem było to, żebyśmy mogli pogadać ze sobą na tematy nie związane z bieżączką. Dużo rozmów. Efektem był zwykle genialny wieczorny “deser” 😉
I tutaj moja polecajka, dla wszystkich które dotrwały do końca xD
Na randkach niesamowicie pomagają nam pytania z kart z gry “Umówieni”. Stosik kart do torebki i można korzystać z pytań, np, czekając na jedzenie w restauracji. Pytania mają różne kategorie, więc można śmiało rozmawiać “publicznie”. Ile ja się dowiedziałam o moim mężu przez te 3h randki! Byłam w szoku. A to z tego powodu, że wielu z tych pytań nie przyszłoby mi do głowy zadać. Polecam Wam z serca, warto w nią zainwestować.
Jak to zrobić, żeby zacząć chodzić na randki w małżeństwie
Sprawa nie jest prosta, ale zdecydowanie warta świeczki. I gdybym miała postawić tylko na jedną rzecz do rozwoju relacji partnerskiej, to byłyby to właśnie randki.
Natomiast nie chodzi mi tutaj o zwykły relaks – randka w postaci wyjścia do kina nijak nie pomoże Wam w rozwoju relacji (testowaliśmy, samo wyjście do kina to tylko rozrywka, nic więcej).
Chodzi o wyjście, choćby na półgodzinny spacer (różne mamy możliwości na różnych etapach życia, o tym za chwilę), żeby poczuć że znowu jesteście Januszem i Grażyną, Zbysiem i Agusią. Meżczyzną i kobietą, dziewczyną i chłopakiem. Zejść z czujki rodzicielskiej, z czułki „dorosłego, odpowiedzialnego człowieka”. A wejść li i tylko w relację romantyczną.
Wiem, że ciężko znaleźć czas na randkę i jeszcze ją zorganizować
Mój mąż ma na głowie kierownictwo w dużej firmie. Ja mam na głowie swoją firmę. Mamy dziecko (aktualnie lat niecałe 3). Mamy dom, w zasadzie nadal w wykończeniu. Jesteśmy członkami wspólnoty kościelnej (spotkania raz w tygodniu). Mieszkamy sami, ogarniamy życie sami, w bonusie mamy sporo ograniczeń żywieniowych (śmieję się, że jak kolejnym dzieciom dojdą inne alergie, itp. to będę w stanie ugotować obiad z powietrza).
Więc naprawdę wiem, że to jest trudne.
Mój mąż początkowo był niechętny temu pomysłowi. Zwłaszcza jak do zaproszenia na randkę było dodane „POROZMAWIAJMY”. No cóż, rozmowa to nie to, co nasze chłopy lubią najbardziej. Zwłaszcza rozmowa o uczuciach, związkach, relacjach, itd.
Ale uparłam się na te nasze randki, bo o dziwo, każda kończyła się radosnym humorem i komentarzem mojego męża „Musimy tak częściej wychodzić sami i gadać!”.
Czy potem mój mąż organizował sam kolejną randkę? Czy wspomniał choćby słowem o tym temacie? Oczywiście, że nie 😂 Spoiler: po ponad roku NADAL rzadko proponuje wyjście razem.
Ale jego (nasza) satysfakcja wzrosła o jakieś milion procent od kiedy na randkach ROZMAWIAMY.
Na różne tematy. Takie, które prawdopodobnie ludzie poruszają na randkach, gdy ze sobą chodzą, albo w ogóle dopiero się poznali. Wiesz, pytania typu „A jakbyś miał teraz znaleźć się w dowolnym miejscu ze mną, to gdzie by to było i dlaczego?” zamiast „Kiedy Misia ma fizjoterapię? Robiliście już ćwiczenia z ostatniej wizyty?”.
Tutaj właśnie bardzo pomagają pomocniki w stylu gry Umówieni. Samemu ciężko takie pytania wymyślać, a zdecydowanie warto je sobie zadawać. [I tutaj disclaimer: dostałam grę w ramach testów od jej twórców, wcześniej sama rozważałam zakup. Ogólnie nie biorę udziału w takich współpracach, nie jestem influencerką. Ale na tę się zgodziłam pod warunkiem, że będę mogła napisać prawdę, prawdę i tylko prawdę 😉]
Próbuję Ci powiedzieć, że jeśli jesteś tym partnerem, który widzi dużą wartość w takich spotkaniach, to nie odpuszczaj. Mimo braku inicjatywy z drugiej strony. Patrz na owoce i jak to zmienia Wasze małżeństwo na przestrzeni miesięcy. Wsadź sobie tę dumę w buty i korzystaj.
Jak zacząć chodzić na randki w małżeństwie – praktyczne wskazówki
Stały termin. Częstotliwość do wyboru, ale raz na miesiąc to dla wielu par optimum. Ale to naprawdę ważne, by tę randkę zwyczajnie zaplanować i wpisać z kalendarz z dużym wyprzedzeniem. Jeśli coś się wydarzy (np. dziecko zachoruje tak bardzo, że nie możesz go zostawić), to przekładacie na najbliższy możliwy termin. A nie odwołujecie i ustalacie na świętego dygdy (w domyśle: nigdy).
Jesteście bez dzieci i innych osób, najlepiej poza domem. Nawet gdyby miał to być zwykły spacer tylko we dwoje. Mając małe dziecko (lub dzieci), to jest ciężkie do organizacji – ktoś musi przejąć potomstwo na ten czas. Ale opcji jest wiele – opiekunka raz w miesiącu, a może będziecie się wymieniać ze znajomymi (raz oni wychodzą po południu, a raz Wy), może dziadkowie przez ten czas zajmą się dziećmi. KOMBINUJCIE. A jeśli już naprawdę nie ma jak – to spotkajcie się razem, gdy dzieciaki usną i poświęćcie ten jeden wieczór w miesiącu (a może popołudniową drzemkę dziecięcia w niedzielę cz inny dzień wolny?) dla siebie nawzajem. Lepiej byłoby bez bycia w stanie czuwania (bo może akurat się obudzą), ale dobre i to.
Randka nie oznacza wielkich rzeczy ani wielkich wydatków. Może to być wspólna kawa w kawiarni. Spacer. Wyjście do restauracji. Ważne, żebyście mieli okazję do spokojnej rozmowy – tylko tyle i aż tyle.
Uparcie walczcie o czas razem. Absolutnie WSZYSTKO będzie ważniejsze niż to. Zawsze coś Wam wyskoczy. Albo nie będzie się Wam chciało. Ale zaufaj mi – to najlepsza inwestycja w Waszą relację, jaka może być. Może warto się wysilić i na ten jeden wieczór zatrudnić opiekunkę. Wyjść poza strefę komfortu i poprosić mamę/teściową/sąsiadkę/przyjaciółkę, żeby została z Waszymi dziećmi. Na tyle, na ile jest w stanie.
Nie używajcie telefonów. Podczas całej randki jest zakaz patrzenia na telefon. Wyłączcie wszystkie dźwięki poza telefonem (żeby ktoś w arcyważnej sprawie mógł się do Was dobić – rzadko ktoś będzie potrzebował, ale grunt, żeby Wasza głowa była o to spokojna). Nie patrzcie na zegar telefonu, nie sprawdzajcie powiadomień. Nie kładźcie telefonu na stoliku – odwrócenie go ekranem w dół nic nie zmienia. Bo kto jest ważniejszy? Twój mąż/żona czy powiadomienie w telefonie? Jeśli możecie to schowajcie go to torby/plecaka, a nawet zostawcie w samochodzie czy domu (możecie zabrać tylko jeden telefon – do kontaktu z opieką dzieci).
Czułe gesty. Trzymajcie się za ręce. Przytulajcie. Głaszczcie swoje dłonie. Całujcie. Patrzcie sobie prosto w oczy. W codzienności łatwo to zgubić, wróćcie do tego. Do tej pary sprzed lat, która patrzyła na siebie roziskrzonymi oczami. Ten dotyk może być na początku dziwny i nienaturalny, ale po czasie to wszystko co uleciało wróci, gwarantuję.
Zapewne nie są to jakieś przełomowe wskazówki, ale nam pomogły wytrwać w postanowieniu spotkań sam na sam. Teraz jesteśmy już bardziej na etapie, że sami chcemy walczyć o ten czas, lubimy wychodzić (przypomnieliśmy sobie, jakie to przyjemne!) i widzimy, jak ogromny wpływ ma to na nasze małżeństwo.
Chciałabyś się dowiedzieć jak obserwować swój cykl i tym samym lepiej zrozumieć swoją kobiecość?
Cudownie! W takim razie zapraszam Cię do naszej niesamowitej społeczności Kobiece Pogaduchy. Nauczysz się tam, jak obserwować swój cykl (o z tego kursu), nawet jeśli jesteś po porodzie i płodność jeszcze nie wróciła (to wtedy z tego kursu).
A jak już nauczysz się jak tworzyć karty obserwacji pełne wiedzy o Twoim organizmie, to z chęcią nauczę Cię, jak analizować Twoje obserwacje pod kątem zdrowotnym. Byś jak najszybciej uporała się ze swoimi problemami hormonalnymi. Tego wszystkiego dowiesz się jako Członkini Społeczności Kobiece Pogaduchy! Więcej o społeczności dowiesz się klikając tutaj.
Obserwacje cyklu mogą być dla Ciebie niesamowite pod jednym warunkiem…
Że będziesz wiedziała, jak to prawidłowo robić. Jak interpretować i radzić sobie z przeróżnymi zakłóceniami. A to wszystko dostaniesz na moich profesjonalnych kursach NPR online. Możesz też skorzystać z mojego ciągłego wsparcia w społeczności Kobiece Pogaduchy. Tam wspólnie motywujemy się do obserwacji, ale również pomagamy sobie, gdy napotkamy jakieś trudności.
Mamy przeróżne sekcje dyskusyjne (związane z szeroko rozumianą kobiecością i kobiecym zdrowiem), webinary ze specjalistami, warsztaty interpretacji kart cyklu na różnych poziomach (podstawowy, zaawansowany, poporodowy), masterclassy i oczywiście kursy NPR (podstawowy oraz poporodowy).
Ogromnym plusem jest też możliwość wrzucenia swojej karty cyklu i uzyskania szybkiej pomocy w ich interpretacji. Osobiście czuwam nad podpowiedziami, więc nie musisz się bać, że ktoś Ci doradzi jakieś głupoty (jak to ma często miejsce na forach czy grupach na fb). A w razie wątpliwości możesz zadać pytanie bezpośrednio mi czy przyjść na dyżur konsultacyjny raz w tygodniu. Twoje dane wrażliwe są tam też w pełni bezpieczne – nikt nie może ich wykorzystać bez Twojej wiedzy. Słono płacę za to, żeby na Platformie było bezpiecznie 🙂

I wszystko to w cenie jednego abonamentu
Możesz skorzystać z przeróżnych abonamentów – na samą platformę, z kursem podstawowym, poporodowym lub ze wszystkimi kursami. Jest opcja płatności rocznej oraz opcja płatności miesięcznej. Sama wybierasz, czego w danym momencie potrzebujesz.

Mogę Cię nauczyć skutecznego stosowania metody Rötzera (objawowo-termicznej), jednej z metod Naturalnego Planowania Rodziny.
Dam Ci taką wiedzę i umiejętności, że Twoje obserwacje realnie staną się łatwiejsze i pod względem ich wykonywania i interpretowania.
Nauczę Cię cykl po cyklu, jak wyznaczać coraz większą ilość pewnych dni niepłodnych.
Pomogę Ci wyregulować cykl oraz zdrowie, aby karty były czytelniejsze, PMS nie dokuczał, miesiączki nie zwijały Cię z bólu, a życie stało się piękniejsze.
Odkryję przed Tobą świat świadomej kobiecości.
Pokażę, jak płynąć z wewnętrznym flow zdrowych przemian hormonalnych w organizmie.
Tak, mogę to wszystko. I tak, to jest trudne – jeśli chce się to robić samotnie. Ale możesz wziąć mnie za przewodniczkę na tej drodze i poznać świat, o którego istnieniu nie miałaś pojęcia.
Zapraszam Cię do wzięcia udziału w kursie Naturalne Planowanie Rodziny online
Mogę Ci zaoferować kurs podstawowy NPR lub kurs NPR po porodzie i w trakcie karmienia piersią. Jest też opcja 2w1, jeśli po ciąży zaczynasz naukę od podstaw (więcej informacji pod przyciskiem Zobacz kurs NPR po porodzie).
Za szybko?
To przyjdź na darmowy webinar o tym, jak zacząć się obserwować i na końcu postaw mnie w ogniu swoich pytań.

Nadal za szybko?
To zapisz się na całkowicie darmowy kurs wprowadzający w tematykę NPR:
Znasz już swoją metodę, ale czujesz się w jej stosowaniu osamotniona?
Chciałabyś rozwinąć potencjał płynący z obserwacji? Poznać kobiety, które mają te same radości i troski, co Ty? To zapraszam do wspomnianej już Społeczności Kobiece Pogaduchy.
Jestem tutaj dla Ciebie. Jesteśmy tu dla Ciebie.
Głodna wiedzy o kobiecości i obserwacjach cyklu?
To zapraszam do zapisu do newslettera:
Tak, mam sporo do zaoferowania. A to co powyżej, to jeszcze nie wszystko! 🙂 Bo są jeszcze webinary, karty cyklu, pdfy z analizą, ebooki, warsztaty i spotkania. Znajdziesz je w zakładce Sklep.

Naturalne Planowanie Rodziny
Naturalne Planowanie Rodziny online | Kursy, webinary, ebooki, karta obserwacji cyklu PDF. Zobacz najlepsze materiały do nauki NPR online!