„Ty jesteś taka silna babka powiedz mi jak sobie radzisz z tym że jako <wstaw dowolne> masz inny pogląd na sprawę, a wszyscy dookoła szczują na to w co wierzysz/myślisz…? Eh, zaczynam się czuć coraz bardziej zaszczuta, bo mówi mi się wprost że nie mogę mieć innego zdania.”

Jest na to świetna rada, wiesz?

PRZESTAŃ CZYTAĆ

Od kilku dni przez internet przetacza się kolejna wojna polsko-polska. Ach, jak my lubimy się między sobą sprzeczać, kłócić, dowodzić swoich racji i pokazywać światu PRAWDĘ.

Tylko z tą naszą prawdą jest jeden wyraźny kłopot. Ona jest nasza. Subiektywna. Niestety rzadko co na tym świecie możemy uznać za prawdę totalnie obiektywną. Dotyczy to zwłaszcza takich sytuacji jak aktualna.

grafika pochodzi ze strony: https://demotywatory.pl/4838999/Tylko-dlatego-ze-ty-masz-racje-nie-znaczy-ze-ja-jej-nie-mam

Ten rysunek pewnie znacie. A każdy, kto kiedykolwiek interesował się filozofią i dylematami moralnymi na pewno wie o czym mówię. Twoja prawda jest najtwojsza, a moja – najmojsza. Ale która prawda jest prawdziwa? To zależy. I w zasadzie każde stwierdzenie możemy tak podsumować. Niestety nie przybliża nas to do celu sprawy, celu trudnych doświadczeń i sytuacji.

Bo trudne sytuacje wcale nie są po to, by udowadniać kto ma rację. Ale żeby wyciągać z nich wnioski, iść z nimi dalej i zmieniać świat na lepsze. A czy kiedykolwiek z jakiejś internetowej gównoburzy ludzie wyszli odmienieni, lepsi i z większymi chęciami, żeby czynić dobro? Nie kojarzę.

Ale co zrobić, kiedy dana sytuacja godzi w Twoje fundamentalne poglądy i wszystko aż w Tobie kipi?

Pytanie zasadnicze brzmi – co tak naprawdę da Ci zaangażowanie się w tę dyskusję? Co Ci da umieszczenie tego komentarza, zalajkowanie czy udostępnienie posta? Co Ci da kłótnia z bliską osobą o innych poglądach? Czy to sprawi, że świat stanie się lepszy? Śmiem twierdzić, że nie. Powiększych tylko grono pieniaczy.

Jeśli jest coś, co faktycznie możesz zrobić w kryzysowej, tragicznej sytuacji, o której właśnie przeczytałaś, to tak – zrób to! Np. czytasz o tragicznej sytuacji ludzi poszkodowanych podczas powodzi w Twojej miejscowości – faktycznie jesteś w stanie mocno tutaj pomóc.

A teraz czytasz o śmierci pani Agnieszki. Co możesz zrobić?

Ja mogę na przykład edukować kobiety w zakresie ich praw jako ciężarnych. Mogę pomagać im dbać o swoje zdrowie, by ciąże wiązały się dla nich z mniejszym ryzykiem. A mogę również zwiększać swoją wiedzę oraz swoją córkę wychowywać w większej świadomości swojej kobiecości. Mogę też zachęcać kobiety do zwiększania swojej świadomości.

To są działania, których nie widać już dzisiaj. Nie są spektakularne. Ale działają w dłuższej perspektywie czasowej. I naprawdę zmieniają świat na lepsze. Bo to nie krzykacze zmieniają świat, nie Ci którzy siedzą i w komentarzach bluzgają na innych. Świat zmieniają ludzie, którzy patrzą na niego z miłością i widzą skutki swoich działań w dalszej przyszłości.

To mama, która cierpliwie słucha płaczów swojej nastolatki.

Tata, który po raz setny cierpliwie czeka rano aż syn sam zawiąże sznurówki.

Babcia, która otacza ciepłem swoje wnuki.

Dziadek, który przekazuje wnukom swoją mądrość.

Rodzina, która troszczy się o swoich członków, daje im poczucie bezpieczeństwa i spokoju oraz możliwość rozwoju. Z takiego ciepełka wychodzą dobrzy ludzie, którzy tworzą później kolejne ciepłe rodziny, odporne na wichury, które zrzuca na nie los. Odporne również na internetowe gównoburze.

Bo medialny potwór zaraz podrzuci nam kolejny tragiczny kąsek, o który będziemy się ze sobą zażarcie kłócić – walczyć jak gladiatorzy w cyrku. Ku uciesze ludu i większych zyskach tych mediów, które żerują na takich sytuacjach (bo nie wszystkie żerują).

Nie bądź gladiatorem – idź do domu i kochaj swoich bliskich

Przestań oglądać i słuchać. Wyłącz tv, radio, nie czytaj wiadomości w internecie, nie scrolluj FB i IG.
Wyjdź.

Żeby było jasne – jeśli czujesz, że chcesz o coś walczyć i coś zmienić, masz możliwość działać, żeby było lepiej – DZIAŁAJ. Ale jeśli nie możesz nic zrobić, poza włączeniem się w internetowe puste krzyki… To zostaw to i idź robić dobro gdzie indziej. Nie trać czasu na rzeczy, które nie są od Ciebie zależne, a psują Ci krew.

Tak, możesz. A nawet powinnaś.

Poza tym, z boku, często lepiej widać możliwe rozwiązanie problemu

6 kroków postępowania przy obciążeniu wydarzeniami ze świata:

1. Zastanów się czy możesz coś w danej sprawie dobrego zrobić? Np. rozesłać zbiórkę, napisać informacyjny post czy udostępnić świetne wieści. I zrób to.
2. Jeśli nie możesz nic zrobić – zostaje Ci modlitwa (jeśli jesteś wierząca) lub dobre, pozytywne myśli (jeśli nie jesteś wierząca). Albo rozmowa o tym z kimś bliskim czy z kimś, kto jest dla Ciebie autorytetem. Przegadaj temat, wylej emocje, a potem…
3. Puść wolno. Wyjdź z szumu informacyjnego. Zaszczuta i zdezorientowana nikomu nie pomożesz.
4. Plotki się niosą. Krzyki się niosą. Pogarda się niesie. Dramaty, wypadki, wojny, okrucieństwa. A Tobie tego nie potrzeba. Wyjdź i ciesz się swoim życiem.
5. Rób dobro. Malutkie codzienne dobra są warte więcej niż krzyki, wielkie słowa i poświęcenia od wielkiego dzwonu.
6. Odetchnij. Świat już jest pełen dobrych ludzi, tylko dobro słabo się sprzedaje, więc jest o nim cicho.

Naprawdę nie masz obowiązku angażować się w każdą burzę, którą napotkasz na swojej drodze. Nawet jeśli wszyscy dookoła krzyczą, że to ważne. Bo co Ci to da? Głową muru nie przebijesz. A tylko Cię zaboli.

Ten świat jest strasznie zły i schodzi na psy

Kiedy tak siedzimy czytając na przemian onet i wp, to zaczynamy nabierać przekonania, że cały ten świat aż kipi od zła. Wszędzie tylko wypadki, tragedie, morderstwa, oszustwa. Nikomu nie można już ufać, wszyscy czyhają na nasze pieniądze lub życie (albo na jedno i drugie), a psychopata i pedofil już zaglądają nam do okien.

I nie zrozum mnie źle. Świadomość czyhających zagrożeń jest ważna, ale życie w permanentnym przekonaniu o zagrożeniu może Cię zabić, a już na pewno poważnie utrudnić Ci życie. Np. wiedza o tym, że jadąc samochodem możesz ulec wypadkowi, a całkowite niekorzystanie z transportu samochodowego ze względu na strach przed wypadkiem, to spora różnica. Czujesz o co mi chodzi? Jeśli nie, to mam jeszcze metaforę trochę z innej strony.

Wyobraź sobie, że świat to ogromna łąka

Na tej łące żyją różne stworzenia, większe i mniejsze. Rośnie też mnóstwo pięknych (bardziej i mniej) roślin. Ale są też…

Kupy.

Krowie placki znaczy. Jeśli tak jak ja wychowywałaś się na wsi, to dobrze wiesz, co to znaczy w taki placek wdepnąć nogą.

Kolejna przepychanka internetowa, to właśnie taka kupa. Śmierdzi, jest ohydna i czasem zdarza nam się na jakąś wpaść. Ale zatrzymując się przy niej na zbyt długo nabierasz przeświadczenia, że cała ta łąka to jedno wielkie gnojowisko, strasznie tu śmierdzi, latają tylko wnerwiające muchy i nic nie można na to poradzić.

Mamy bardzo wąskie pole widzenia rzeczywistości dlatego nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, że poza tą kupą mamy jeszcze ogromną, przepiękną łąkę – czyli ogromny, przepiękny, dobry świat. I to normalne. Normalne jest też to, że kupa zatrzymuje naszą uwagę i spojrzenie na resztę łąki, wyjście poza nieprzyjemny widok krowiego placka, wymaga od nas pewnego wysiłku. Trzeba tę kupę ominąć, wykonać jakiś ruch.

Ale co ważne – to od nas zależy na co my na tej łące patrzymy – czy na kupy czy na kwiaty. Naprawdę – możesz odejść w stronę, gdzie będziesz chłonąć dobre wieści. Wiadomości, które ożywią w Tobie nadzieję oraz motywację do czynienia dobra. Bo złe sytuacje tego nie zrobią. One mają na celu nas wystraszyć, żebyśmy nie zginęli, nie pomogą Ci rosnąć.

Żeby zmieniać świat na lepsze musisz otaczać się dobrem, trzymać się tej perspektywy. Bo na świecie naprawdę jest więcej dobra niż zła. Tylko zło jest bardziej krzykliwe, dobro jest, a jakże – spokojne.

Dlatego wyjdź z tego szumu. Usiądź obok i sama zadecyduj czym i kiedy chcesz się karmić.

A jeśli chcesz się karmić dobrymi treściami, wzmacniającymi Twoją świadomą kobiecość…

To zapraszam Cię do najlepszego newslettera o świadomej kobiecości. Motywuje, zmusza do refleksji i pomaga wzrastać. Zapiszesz się tutaj:

Więcej informacji o newsletterze znajdziesz tutaj.

Na koniec mały bonus dla tych, którzy czytają do końca. Na pewno słyszałaś o historii pani Agnieszki, a czy słyszałaś już niesamowitą historię porodu szpitalnego pani Jagody? Jeśli nie, to daj znać – chętnie podzielę się nią z Tobą. Jest niesamowita i przywraca wiarę w dobre szpitalne porody 🙂


Zachęcam Cię też do wzięcia udziału w lutowej akcji Zakochaj Się w Sobie!

Więcej informacji o akcji TUTAJ.