Na skróty:

Już niedługo Boże Narodzenie, wcześniej Wigilia, a później Nowy Rok. Sezon na „Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!” uważam za otwarty 😀 Czego najczęściej sobie życzymy? No dobra, wiem, że zdrowia 😀 Ale w sumie to chodziło mi o szczęście, bo, jak to mówią, na Titanicu wszyscy zdrowi byli, tylko im szczęścia zabrakło 😉 I o tym będzie dzisiejszy artykuł. O szczęściu i o tym, jak być szczęśliwym człowiekiem. No i o cebuli. O szczęściu, bo mamy sezon na życzenia. A o cebuli, bo jestem Polką i piszę do Polaków 😀 No dobra, nie dlatego, ale o tym później.

Być szczęśliwym

Co to jest szczęście? Jak stać się szczęśliwym człowiekiem? Jak żyć, aby być szczęśliwym? Nie tylko Ty i ja się nad tym zastanawiamy. Całkiem niedawno, bo około 1998 roku (szlag, to już 21 lat, poczułam się właśnie staro), niejaki Martin Seligman wygłosił przemówienie do członków Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Stwierdził w nim, że pora na zmiany. Czas przestać się zajmować tylko ludzkimi słabościami (nałogami, patologiami, itp.), a zacząć stawiać na ludzką siłę. Bo chodzi o to, żeby nie wpadać w błoto, a nie żeby reagować dopiero, gdy się w błoto wpadnie. Tak powstała psychologia pozytywna, która, jak słusznie podejrzewasz, zajmuje się dobrostanem psychicznym, czyli po naszemu – szczęściem.

To szczęście ma swoje składowe: składniki afektywne (emocje, czyli to co odczuwamy) oraz poznawcze (oceny, czyli to, jak patrzymy na świat). Na oba te składniki wpływ ma nasza osobowość, to co robimy (czyli nasze aktywności), warunki w jakich żyjemy oraz zdarzenia jakie mają miejsce w naszym życiu. Z kolei konsekwencjami poziomu bycia szczęśliwym, są relacje społeczne, zdrowie oraz osiągnięcia zawodowe.

W skrócie: Twoja osobowość, to co robisz i to co Ci się przydarza, wpływa na Twoje poczucie szczęścia. A to z kolei, wpływa na Twoje zdrowie, relacje z innymi i Twoją pracę.

Szczęście w teorii

Jak we wszystkich dziedzinach, również w psychologii pozytywnej badacze się podzielili. Jedni twierdzą, że to, że nam się dobrze w życiu wiedzie, sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. To są ci z grupy teorii hedonistycznych (tu szczęście przychodzi ze świata). Drudzy natomiast uważają, że jest odwrotnie. Dlatego, że jesteśmy szczęśliwi, dobrze się nam w życiu dzieje. To grupa teorii eudajmonistycznych (tu szczęście pochodzi z Ciebie, z Twoich wyjaśnień rzeczywistości).

Jako człowiek lubiący panowanie nad własnym życiem, skłaniam się bardziej ku tym drugim. Odnoszę wrażenie, że myśląc tak, mogę zdecydowanie bardziej wpływać na to, co się dzieje w moim życiu. Sama decyduję o tym, czy jest szczęśliwe. Mogę mieć więcej siły do działania, niż będąc zależną tylko od okoliczności zewnętrznych. Jednak jest jeden kruczek – w tym ujęciu, za brak szczęścia można obwiniać tylko siebie, a nie każdy chce przyjąć na siebie odpowiedzialność za swoje życie. Zrobiło się zbyt filozoficznie, więc może idźmy dalej 😀

Być szczęśliwym dzięki światu

Był sobie taki człowiek, Veenhonen zdaje się, który twierdził, że wszystko rozbija się o zaspokojenie potrzeb. A że uniwersalny instrument do zaspokajania potrzeb to pieniądze, to uznał, że dobrostan psychiczny zależy od dochodów 😀

szczęście, pieniądze
Obraz Gerd Altmann z Pixabay

Myślę, że wielu się z nim zgodzi, że być szczęśliwym, to więcej zarabiać. Ale tu wchodzi na scenę nasz Czapiński ze swoją Diagnozą Społeczną. Pan Czapiński prowadzi od lat badania nad poziomem zadowolenia z życia Polaków i szeroko opisuje, jak być szczęśliwym. Dzięki tym badaniom (istnieją też inne, ale te są polskie, dlatego je biorę pod uwagę) wiemy, że owszem, istnieje zależność pomiędzy wysokością Twoich dochodów, a tym czy czujesz się szczęśliwy. Najbardziej szczęśliwi są jednak Ci „nie za biedni, nie za bogaci”. Poziom szczęścia rośnie tylko do pewnego poziomu dochodów. Potem klops.

Kolejną z teorii hedonistycznych jest teoria kontekstu. Tutaj od tego, co się dzieje zależy, czy jesteś szczęśliwy, czy też nie. Tylko wszystko zależy w sumie od Twoich ocen sytuacji. Czy uznasz ją za dobrą czy za złą i jak bardzo. Istnieją też dwie inne teorie z tego nurtu: teoria adaptacji i dystansu. Pierwsza mówi o tym, że człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja – zarówno do tego co bardzo pozytywne, jak i negatywne. Po pewnym czasie wszystko osiąga początkowy status quo. Natomiast teoria dystansu odnosi się do tego, co już było w przeszłości i mówi o tym, że większy wpływ mają na nas zdarzenia, które mają się odbyć niedługo niż te w dalszej perspektywie.

Być szczęśliwym dzięki sobie

Dobra, przejdźmy do części właściwej, czyli trochę teorii o tym, jak byc szczesliwym, a raczej o tym, jak wielki wpływ my sami mamy na nasze szczęście.

Zacznijmy od największej szychy psychologii pozytywnej wśród ludzi, czyli wracamy do Martina Seligmana i jego teorii autentycznego szczęścia. Sama nazwa brzmi nieźle 😀 Potem jest już trudniej. Jak lubię tego psychologa, tak uważam, że trochę zaszalał z nazwami różnych pojęć. Ale do brzegu.

Jak być szczęśliwym według Seligmana? Teoria autentycznego szczęścia, opiera się głównie na tym, by w życiu poszukiwać raczej trwałych gratyfikacji (czyli tego, co daje nam prawdziwe życiowe flow) niż nietrwałych przyjemności (cielesnych czy innych, w każdym razie chwilowych i ulotnych). Autentycznie szczęśliwego życia, czyli jak być szczęśliwym, można się nauczyć, wykorzystując swoje mocne strony. Najpierw je poznać, a później wzmacniać podejmując różne życiowe wyzwania. Te nasze mocne strony Seligman nazwał zaletami sygnaturowymi. Jest ich 24 i u każdego z nas tworzą indywidualne układy.

Ta teoria wyróżnia trzy poziomy życia. Pierwszy to życie przyjemne, oparte tylko na chwilowych doznaniach przyjemnościach, uczuciach. Drugi, wyższy poziom, zawiera w sobie również gratyfikacje, czyli czynności, które uruchamiają w nas stan flow – to życie dobre, zaangażowane. Skupione nie tylko na chwilowych przyjemnościach, ale też na tym, co nas właściwie pobudza do działania i daje nam autentyczne szczęście, trwające znacznie dłużej niż wykonywanie danej czynności. Trzeci, najwyższy poziom, to życie sensowne, wykorzystujące swoje zalety sygnaturowe nie tylko, by samemu być szczęśliwym, ale też do tworzenia szczęścia innych. Seligman twierdzi, że połączenie przyjemności, gratyfikacji (flow) i sensu daje nam życie pełne, czyli autentycznie szczęśliwe.

A teraz czas na cebulę. Co ma piernik do wiatraka, a raczej cebula do szczęścia?

Szczęście też jest jak cebula 😀

Cebulowa Teoria Szczęścia

To nie jest moja nazwa 😛 Wymyślił ją Janusz Czapiński. Rety, właśnie do mnie dotarł ten zbieg polskości. Cebula i Janusz w jednym. Niesamowite. Okey, wracamy do teorii.

Cebulowa teoria wyróżnia trzy warstwy szczęścia: wolę życia, subiektywny dobrostan psychiczny oraz bieżące doświadczenia i satysfakcje cząstkowe.

Wola życia to niezmienny, obiektywny standard szczęścia danej osoby. Jest to poziom najgłębszy i zdeterminowany genetycznie. Warstwa pośrednia, to subiektywny dobrostan psychiczny, na który składa się to, co pochodzi z zewnętrznego świata i z wnętrza człowieka. Najbardziej zewnętrzna warstwa to surowe, bieżące doświadczenia życiowe, które można sprawdzić obiektywnie (np. utrata pracy) i satysfakcje cząstkowe (które odnoszą się do konkretnych dziedzin życia, np. zadowolenie z życia seksualnego).   

Działanie tych trzech składowych to trochę, jak działanie poziomicy: nieważne jak byś nią machał, zawsze pęcherzyk powietrza ustawi się we właściwym poziomie. Ten pęcherzyk to właśnie wola życia. Ma swój stały poziom i niezależnie od wydarzeń życiowych, stabilizuje całość i przywraca dobrostan do właściwego danej osobie standardu.

Wola życia chroni przed trwałym obniżeniem motywacji do działania oraz umożliwia obronę Twoich pozostałych zasobów osobistych. Bez tego, w przypadku pogorszenia sytuacji życiowej, człowiek utraciłby motywację, chęci do działania, a co za tym idzie, nawet chęć do życia ogólnie. Dzięki zaś odzyskaniu stabilizacji, na poziomie woli życia, może zacząć działać, by poprawić swoja sytuację. Dlatego właśnie na świecie więcej jest ludzi szczęśliwych – ponieważ wola życia gwarantuje przetrwanie człowieka, a pamiętaj, że to gwarantuje przetrwanie gatunku.

Wychowanie do szczęścia

Seligman twierdzi, że każdy z nas może się nauczyć, jak być szczęśliwym – wszystko zależy od tego, jaki styl wyjaśniania sytuacji życiowych stosujemy. Kształtuje się on w dzieciństwie, a krystalizuje około 8 roku  życia. Mamy trzy źródła wpływu na tworzenie się stylu wyjaśniania u człowieka: styl wyjaśniania matki, krytycyzm dorosłych oraz kryzysy życiowe u dzieci.

Matka, Córka, Szczęście, Jak byc szczęśliwym człowiekiem
Obraz Kevin Phillips z Pixabay

Styl wyjaśniania matki wpływa w sposób bezpośredni na to, jak bardzo pozytywnie dziecko uczy się odbierać rzeczywistość. To właśnie mama ma największy wpływ na małe dziecko, a więc przejmuje ono jej sposób funkcjonowania i postrzegania świata ludzi. Uczy się go jako najwłaściwszego. Seligman w przeprowadzonych badaniach dowodzi, że dzieci mają bardzo podobny styl wyjaśniania do matek, natomiast prawie wcale nie przypomina on stylu wyjaśniania ojców.

Drugie źródło to krytycyzm dorosłych, głównie rodziców i nauczycieli, bo to oni są dla dziecka najważniejsi. Jeśli krytykując dziecko będziemy często skupiać się na tym, co stałe i ogólne (np. nie jesteś dobry z matematyki) to dziecko na tej podstawie tworzy sobie obraz samego siebie. Natomiast jeśli zwracamy w krytyce uwagę na zjawiska, które trwają krótko i mają ograniczony zasięg, to dziecko uczy się postrzegać problem jako kwestię do rozwiązania. Sytuację, którą można zmienić. Pamiętaj, krytykuj zachowanie, sytuację, a nie człowieka.

Trzecie źródło odnosi się do kryzysów życiowych u dzieci. To właśnie trudne doświadczenia są tym, co wpływa na kształtowanie się stylu wyjaśniania równie mocno, co styl wyjaśniania matki oraz krytyka dorosłych. Chodzi tutaj głównie o naturę strat i urazów, których doświadczają dzieci. Jak twierdzi Seligman: „Jeśli po pewnym czasie wszystko wraca do stanu pierwotnego, to dziecko wyrabia sobie pogląd, że niepowodzenia można przezwyciężyć, że straty nie są nieodwracalne. Jeśli jednak są one stałe i mają zasięg uniwersalny, to nasiona bezradności zapadły głęboko i po pewnym czasie zaczną kiełkować”.

Co zrobić żeby być szczęśliwym? Efekt Pollyanny.

Odkąd sięgam pamięcią, czułam się szczęśliwa. Czy to znaczy, że miałam dotychczas lekkie życie, bez zmartwień, kłopotów i wielkich tragedii? E, nie prawda. Zwykle spotykałam się z opinią, że jeszcze zobaczę, życie mi pokaże jakie jest straszne. Tylko, że to życie dało mi już w kość, do tego stopnia, że pewnego dnia zrobiłam sobie wycieczkę do psychiatry. Wyszłam z receptą na leki. A potem kilka miesięcy spędziłam na psychoterapii 😀 Więc nie, nie było jakoś specjalnie lekko. No to dlaczego, do kurki nędzy, twierdzę, że byłam szczęśliwa? Bo byłam. Zawsze byłam. Sekret tkwi właśnie w sposobie wyjaśniania tego, co nas spotyka. Dzięki temu możesz zmienić wszystko. Jeśli tylko chcesz.

Dziewczynka, szczęście, Pollyanna
Obraz Rondell Melling z Pixabay

Jako dorastająca dziewczynka trafiłam na książkę Eleanor H. Porter „Pollyanna”. Główna bohaterka to mała, osierocona dziewczynka, która po śmierci ojca, trafia do domu zgorzkniałej ciotki i w sumie odmienia życie całego miasteczka na lepsze. Pollyanna uczy ich wszystkich gry w zadowolenie.

Może niech sama Ci opowie, o co w tej grze chodzi:

– Och, panienko! – zaprotestowała Nancy.
Przez chwilę szły w milczeniu. Robiło się coraz ciemniej. Pollyanna mocniej chwyciła rękę swojej nowej przyjaciółki.
-A jednak cieszę się, że trochę się wystraszyłaś… Tak troszeczkę, bo przecież przyszłaś po mnie… – mówiąc to, zadrżała.
-Moje słoneczko! I do tego pewnie jesteś głodna. Obawiam się, że… dostaniesz tylko chleba i mleka i zjesz ze mną w kuchni. Ciotka nie była zadowolona… wiesz, że nie zeszłaś na kolację. (…) Przykro mi z powodu tego chleba i mleka, naprawdę bardzo mi przykro.
-A mnie nie jest przykro, cieszę się.
-Cieszysz się? Dlaczego?
-Bo lubię chleb i mleko, i będę jadła razem z Tobą. Czy to dziwne, że się z tego cieszę?
-Ty to się chyba cieszysz ze wszystkiego – odrzekła Nancy zdławionym głosem, bo przypomniała sobie, jak Pollyanna dzielnie próbowała polubić niemiły pokój na poddaszu.
Pollyanna roześmiała się cicho.
-Wiesz, to jest taka gra.
-Gra?
-Tak, gra w to, żeby się po prostu cieszyć.
-Cóż Ty opowiadasz?
-No, naprawdę gra. Tatuś mnie jej nauczył, i jest cudowna – wyjaśniła Pollyanna. – Graliśmy w nią stale, od moich najmłodszych lat. Nauczyłam też w nią grać panie z Koła Opieki… niektóre.
-Na czym to polega? Wiesz, w grach nie jestem najmocniejsza… (…)
-Zaczęliśmy w nią grać, kiedy wśród darów znaleźliśmy parę drewnianych kul.
-Kul?!
-Tak. Bo ja chciałam mieć lalkę i tatuś o nią poprosił, ale kiedy zebrano dary, pani z Opieki napisała, ze nikt nie dał lalki, tylko parę dziecinnych kul, takich dla kaleki. Przesłała je więc, sądząc, że może przydadzą się jakiemuś dziecku. I właśnie wtedy zaczęliśmy grać.
-Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić grę, która mogłaby mieć coś z tym wspólnego. Coś podobnego! – stwierdziła Nancy niemal zirytowana.
-Ależ ona istnieje! Polega na tym, żeby znajdywać we wszystkim coś dobrego, radosnego… Obojętne co. I cieszyć się tym (…).
-Boże mój! Nie widzę nic, czym można by się cieszyć, kiedy zamiast lalki dostaje się parę kul dla inwalidy! (…)
-Ojejku! Cieszyć się z tego, że tobie nie są potrzebne! – zawołała triumfalnie Pollyanna. – Widzisz, to takie proste, kiedy już się wie jak!

Nie wiem, ile miałam lat, gdy pierwszy raz to czytałam, ale zaintrygowała mnie ta gra i postanowiłam spróbować. I tak gram po dziś dzień. Tylko teraz już z automatu. Ale pamiętam, jak kombinowałam jako dziecko i wcale nie było tak łatwo! Bo zmiany swojego sposobu funkcjonowania, własnych myśli, nie są proste.

Wyobraź sobie, że Gra w zadowolenie Pollyanny ma również swoją nazwę w psychologii – to efekt Pollyanny. Chodzi w nim o doszukiwanie się dobrych rzeczy we wszystkim co nas spotyka, jednocześnie ignorując niedogodności. Brzmi dość wesołkowato i dziecinnie, co? Ale działa. Nawet w największej dupie życiowej. Zaręczam. Dzięki tej grze znajdziesz szczęście, a co za tym idzie, więcej energii. Grozi to jednak tym, że ludzie zaczną Ci zazdrościć i twierdzić, że widocznie masz jeszcze małe doświadczenie życia 😀


Podsumowując. To, czy czujesz się szczęśliwy, czy nie, zależy od Ciebie i Twoich wyborów. I w zasadzie tylko od tego. We wszystkim, co nas spotyka, możemy znaleźć pozytywy i to na nich skupić swoją uwagę. Z początku to trudne, ale warto. Pamiętaj, twoje szczęście jest w Tobie. Pozwól sobie na nie, mimo, że w naszym kraju w dobrym tonie jest bycie nieszczęśliwym i narzekającym na wszystko 😉




jak zrozumieć kobietę