Zapraszam Was dziś do kolejnej historii. Tym razem jedna z Obserwatorek JZK opowiedziała mi o swoich podróżach – od gabinetu ginekologicznego do innego gabinetu ginekologicznego i znowu i znowu… Najpierw oddam głos M. a później dopiszę kilka słów mojego komentarza oraz wyjaśnienia, czemu w ogóle publikuję tę historię. Uprzedzając – wcale nie po to, by zrazić Was do lekarzy. Ale o tym za chwilę.
Poznajcie M. i jej historię:
Na początku stycznia nie doczekałam się spodziewanego wówczas okresu. Minęła magiczna granica 28 dni cyklu, której mój organizm nie przekroczył od bardzo dawna i nic, i nic, i nic. Nijak by się ciąża nie spinała z możliwościami zapłodnienia, no ale różnych cudów w życiu doświadczyłam, może znowu coś. W sumie byłam pewna, że to ciąża, nawet leki przestałam brać na wszelki wypadek. Zrobiłam betę tydzień po terminie spodziewanej miesiączki. Wyszła żadna.
3 dni później dotarłam na pierwszą z serii wizyt ginekologicznych, które odbyłam w styczniu i lutym. Pani doktor nie była ani miła, ani specjalnie zainteresowana, tym, co do niej mówię. Stwierdziła, że no okres okołoowulacyjny jest i o co mi chodzi. No czasem się przesuwa. Taki wiek. A poza tym to się proszę psychiatrycznie ustabilizować przed ciążą (wszak musiałam powiedzieć, jakie leki biorę) oraz skonsultować niszę w bliźnie po cięciu. Tu do tego doktora, on się zna.
Wyszłam stamtąd z głową zupełnie pustą. A potem z każdą minutą czułam się gorzej i powoli zaczynałam rozumieć, co się wydarzyło. Poszłam do lekarza, bo chciałam choćby jakieś zlecenia na badania. Coś w moim organizmie poszło nie tak, chciałam wiedzieć co. Zamiast tego zostałam potraktowana… W sumie sama nie wiem jak.
Kolejne dwa dni przepłakałam. Po tygodniu umówiłam się do lekarki, z którą miałam już kiedyś do czynienia i wydawała mi się „bezpieczna”. Zbadała, stwierdziła, że endometrium narasta, za 2-3 tygodnie powinna się pojawić miesiączka. Niemal wymusiłam, żeby mi chociaż TSH zleciła.
Minęły kolejne 2 tygodnie i znów znalazłam się u innej lekarki. Usłyszałam, że endometrium narasta i za 2-3 tygodnie powinna pojawić się miesiączka. Wymusiłam zlecenie badań, szczególnie, że psychiatra sugerowała, że prolaktynę warto by sprawdzić. Nie dowiedziałam się nadal nic sensownego, poza tym, że może faktycznie to leki, a może ma pani uderzenia gorąca i inne pytania o perimenopauzę.
No to nic. Czekam na okres. Biorę znów regularnie i grzecznie leki od psychiatry (już od wcześniejszej wizyty), nadrabiam zaległy rentgen płuc, jadę z rodziną na ferie. I czuję się tam ciągle źle. Najpierw jakieś przeziębienie, potem coś żołądek mi fiksuje. Ale gaździna gotuje tłusto, a drewniany dom zupełnie inaczej nagrzewa się niż mury naszej kamienicy, więc jest dużo czynników, które powodują, że mogę niedomagać. Potem jeszcze mam nową tezę: uczulenie na pierze. I z tą myślą jadę do domu z mężem, zostawiając dzieci na drugi tydzień ferii z dziadkami.
Ale że po powrocie nadal mi źle, umawiam się do internisty, planuję innych specjalistów i z myślą „sprawdźmy, co słychać u mojego endometrium” do ginekologa. Bo na okres nadal się nie doczekałam. Zatem badanie, a gość mi mówi, że jestem w ciąży.
Nie uwierzyłam tak bardzo, że tydzień później poszłam na jeszcze jedną wizytę, żeby to potwierdzić. Możliwe, że babka uznała mnie za wariatkę, ale była mimo wszystko całkiem miła.
Tydzień później, porzuciwszy nadzieję na sensowną opiekę medyczną w M., dotarłam do lekarki, która prowadziła moje obie wcześniejsze ciąże. I która poza zebraniem wywiadu, pytała ze szczerym zainteresowaniem, jak tam dzieci i kiedy to minęło, że dzieci już w szkole.
W badaniu wyszło na to, że owulacja wcale się nie przesunęła. W połowie stycznia była druga, a jakieś standardowe niepełne 4 tygodnie wcześniej pierwsza, po której mój organizm pominął miesiączkę. Dowodem na to przetrwałe ciałko żółte w lewym jajniku. Przy okazji dopytałam więc, czy dobrze myślę, że jednak lekarka w tym trzecim badaniu przed stwierdzeniem ciąży nie powinna się zastanowić nad tym, co widzi, bo wedle mojej wiedzy z internetów inaczej wygląda ciałko białawe 4 czy 5 tygodni po owulacji, a inaczej ciałko ciążowe. No i zasadniczo tak, powinna.
Tymczasem 9 kwietnia mam zaplanowane USG I trymestru, co oznacza, że ten etap zbliża się ku końcowi, a ja nadal mam poczucie odrealnienia. I ciągły lęk, że może już wcale nie jestem w ciąży. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale podejrzewam, że nie ja jedna mam takie myśli. I ogólnie to też nie tak, że mnie to jakoś z miejsca dołuje. Chyba już wyćwiczyłam pewną wytrzymałość, ale poczułam, że muszę to z siebie wyrzucić i nie być z tym sama.
A teraz będzie zagadka – do ilu specjalistów musiała udać się M. aby potwierdzić ciążę?
Smutna ta zagadka i już podaję rozwiązanie: 4. Do czterech specjalistów. Ogólnie była u 6, żeby to na 100% potwierdzić (i jakoś się nie dziwę…).
Czy trzeba aż 4 wizyt lekarskich, by stwierdzić ciążę? Najwyraźniej.
Czy chcę Wam powiedzieć, że lekarze to są be, macie im nie ufać i olewać co mówią? W żadnym wypadku.
Ale chodźcie do tych lekarzy świadome!
I to dotyczy w zasadzie wszelkich zdrowotnych specjalistów. Im większa Wasza własna świadomość siebie, własnego ciała, własnego psychiki, takiego „czucia siebie” – tym większa szansa na dobrą diagnozę. I ta świadomość, to coś, co mamy w zalążku od urodzenia a tak naprawdę w procesie socjalizacji jesteśmy bardzo mocno tego oduczani.
Co robimy, gdy dziecko przewróci się i płacze?
Nie płacz, wcale tak nie boli.
Nic się nie stało, no już już!
Nie przesadzaj, nie może cię aż tak boleć, przecież to tylko…
I to dotyczy zarówno ciała jak i psychiki.
Jeśli dziecko (czy po prostu człowiek) płacze to TAK, COŚ SIĘ STAŁO. I naszą rolą nie jest przekonywanie go, że jest inaczej. Choćby z najlepszych pobudek. Naszą rolą jest towarzyszenie i przejście przez to, co się wydarzyło. Nazwanie emocji. Nazwanie miejsc bólu czy samego bólu. Żeby to dziecko (czy człowiek, bo i dorosłym się dość często zdarza) wiedziało później co się z nim dzieje. Że jak go boli, to boli, w jaki sposób i gdzie.
Dlaczego to ważne, by wiedzieć, gdzie boli
Gdzie i że w ogóle boli. Bo czasem i tego nie wiemy. Nie wiemy na przykład, że mamy gorączkę w reakcji na silne emocje czy stres. Albo po dawnemu mówimy sobie…
Nie płacz, wcale tak nie boli.
Nic się nie stało, no już już!
Nie przesadzaj, nie może cię aż tak boleć, przecież to tylko…
A wyobraź sobie, że idziesz do lekarza, bo boli Cię brzuch. Lekarz pyta, ale gdzie dokładnie boli? Nie wiem.
Góra? Dół? Podbrzusze? Lewo? Prawo? Nie wiem, boli mnie brzuch.
No dobrze, to jaki jest ten ból? Kłujący? Ostry? Tępy? Pulsujący? Skurczowy? Narastający? Nie wiem, boli mnie brzuch.
Domyślasz się pewnie, że podanie tych prostych wydawałoby się informacji bardzo pomogłoby lekarzowi zlecić odpowiednie badania i szybciej postawić trafną diagnozę, a co za tym idzie – wyleczyć Cię. To był dość jaskrawy przykład, ale przejdźmy do meritum.
Z problemami z cyklem, problemami hormonalnymi, itp. złożonymi kwestiami jest tak samo.
Im więcej wiesz o sobie, im bardziej siebie czujesz, tym bardziej możesz nakierować danego specjalistę na właściwy trop. Z pozoru prozaiczny objaw może być charakterystyczny dla danej choroby. Podam Ci przykład z mojej przeszłości – towarzyszący wielu różnym objawom ból żuchwy był jedną z najbardziej charakterystycznych oznak zapalenia mięśnia sercowego, które miałam. Czy ja o tym wiedziałam? Nie. Ale wiedział o tym leczący mnie kardiolog.
Dlatego to zbieranie informacji o sobie, bycie czujną i świadomą jest tak istotne. To ważne, żebyś obserwowała swój cykl, ale psu na budę to, jeśli nie będziesz tych obserwacji analizowała pod względem zdrowotnym.
Podobnie, jeśli podejdziesz do obserwacji na zasadzie mechanicznego narzędzia – zmierzyć temp, zaobserwować śluz, wpisać na wykres, zinterpretować fazę płodności – to tracisz OGROMNY potencjał PRAWDZIWEJ obserwacji swojego organizmu.
To Ty jesteś ekspertką od własnego organizmu
Lekarz i jego wiedza (a także inni specjaliści) mają być Ci pomocą, ale w przypadku skomplikowanych zaburzeń (jakimi są problemy hormonalne i szukanie przyczyny przyczyn) to Ty najczęściej musisz być ekspertką. Bardzo rzadko zdarza się, że trafisz na osobę, która ogarnie Ci wszystko, nawet jeśli mówi, że ma podejście holistyczne. Swoją drogą to oznacza tylko, że dana osoba bierze pod uwagę wszystko, całość, ale nie że jest w stanie na pewno całość wyleczyć. Konia z rzędem omnibusowi, który ma wiedzę o tym, jak wyleczyć wszystkie układy organizmu. Może mieć trochę wiedzy, ale zwykle ludzie specjalizują się w danym zakresie, np. w chorobach tarczycy, insulinooporności, itd.
To Ty, dzięki swoim obserwacjom, świadomości i uważności jesteś w stanie poskładać te informacje w całość i wybrać drogę, która faktycznie poprowadzi Cię do zdrowia. Fakt, to bardzo trudne, ale zwykle wzięcie na siebie tej odpowiedzialności, to jedyna opcja by wyzdrowieć i wreszcie poczuć się dobrze.
Tego właśnie uczę na platformie Kobiece Pogaduchy. Nie tylko jak obserwować swój cykl, jak wyznaczać fazy płodności i stosować Naturalne Planowanie Rodziny. Ale przede wszystkim wspieram w odkrywaniu własnej kobiecości i samoświadomości – ciała, ducha i psychiki. To miejsce, gdzie wracamy niejako do siebie. Do wiedzy o sobie i do pewności, że tak, możesz.
Możesz wiedzieć (i to z ogromną pewnością), kiedy jesteś płodna, a kiedy nie.
Możesz wiedzieć, jaką przyczynę mają Twoje dolegliwości (fizyczną, a może psychiczną).
Możesz wiedzieć, kiedy powiedzieć pracy „DOŚĆ” i się zatrzymać, by odpocząć.
Możesz wiedzieć, kiedy jesteś zdolna zdobywać szczyty, a kiedy lepiej schować się w zaciszu domu, by zregenerować siły.
Możesz wiedzieć który dzień Twojego cyklu ma jaki potencjał i według tego planować swoje działania – zawodowe czy osobiste.
Możesz znaleźć i wyleczyć przyczynę swoich zaburzeń zdrowotnych i wreszcie poczuć się lepiej.
Tak, MOŻESZ. Tak, TY.
To jest to, czego nie da Ci żadna książka, webinar, podcast, kurs. Ani nawet żaden lekarz, badanie, specjalista. To wiedza o samej sobie i czucie siebie. Kontakt z samą sobą. Język Twojego ciała, który tylko Ty możesz poznać i przekazać w razie czego innym, by mogli Ci lepiej pomóc według swojej wiedzy. Tylko jak to osiągnąć?
Obserwacje cyklu mogą być dla Ciebie niesamowitą kopalnią wiedzy pod jednym warunkiem…
Że będziesz wiedziała, jak to prawidłowo robić. Jak interpretować, analizować i radzić sobie z przeróżnymi zakłóceniami. A to wszystko dostaniesz na moich profesjonalnych kursach NPR online. Możesz też skorzystać z mojego ciągłego wsparcia w społeczności Kobiece Pogaduchy. Tam wspólnie motywujemy się do obserwacji, ale również pomagamy sobie, gdy napotkamy jakieś trudności.
Mamy przeróżne sekcje dyskusyjne (związane z szeroko rozumianą kobiecością i kobiecym zdrowiem), webinary ze specjalistami, warsztaty interpretacji kart cyklu na różnych poziomach (podstawowy, zaawansowany, poporodowy), masterclassy i oczywiście kursy NPR (podstawowy oraz poporodowy).
Ogromnym plusem jest też możliwość wrzucenia swojej karty cyklu i uzyskania szybkiej pomocy w ich interpretacji. Osobiście czuwam nad podpowiedziami, więc nie musisz się bać, że ktoś Ci doradzi jakieś głupoty (jak to ma często miejsce na forach czy grupach na fb). A w razie wątpliwości możesz zadać pytanie bezpośrednio mi czy przyjść na dyżur konsultacyjny raz w tygodniu. Twoje dane wrażliwe są tam też w pełni bezpieczne – nikt nie może ich wykorzystać bez Twojej wiedzy, słono płacę za to, żeby na Platformie było bezpiecznie 🙂
I wszystko to w cenie jednego abonamentu
Możesz skorzystać z przeróżnych abonamentów – na samą platformę, z kursem podstawowym, poporodowym lub ze wszystkimi kursami. Jest opcja płatności ratalnej oraz opcja płatności rocznej. Sama wybierasz, czego w danym momencie potrzebujesz. Kobiece Pogaduchy to miejsce dla każdej kobiety zainteresowanej wiedzą o cyklu miesiączkowym!
Mogę Cię nauczyć skutecznego stosowania metody Rötzera (objawowo-termicznej), jednej z metod Naturalnego Planowania Rodziny.
Dam Ci taką wiedzę i umiejętności, że Twoje obserwacje realnie staną się łatwiejsze i pod względem ich wykonywania i interpretowania. Frustracja? Wręcz przeciwnie! Pomiar podstawowej temperatury ciała, obserwacja śluzu szyjkowego, szyjki macicy, odczuć w pochwie, prawidłowe określenie dni płodnych, wyższych temperatur… Ze mną to wszystko stanie się o wiele prostsze 🙂
Nauczę Cię cykl po cyklu, jak wyznaczać coraz większą ilość pewnych dni niepłodnych (oraz dobrze określić czas dni płodnych).
Pomogę Ci wyregulować cykl oraz zdrowie, aby karty były czytelniejsze, PMS nie dokuczał, miesiączki i wrażliwość piersi nie zwijały Cię z bólu, a życie stało się piękniejsze.
Odkryję przed Tobą świat świadomej kobiecości.
Pokażę, jak płynąć z wewnętrznym flow zdrowych przemian hormonalnych w organizmie.
Tak, mogę to wszystko. I tak, to jest trudne – jeśli chce się to robić samotnie. Ale możesz wziąć mnie za przewodniczkę na tej drodze i poznać świat, o którego istnieniu nie miałaś pojęcia.
Zapraszam Cię do wzięcia udziału w kursie Naturalne Planowanie Rodziny online
Mogę Ci zaoferować kurs podstawowy NPR lub kurs NPR po porodzie i w trakcie karmienia piersią. Jest też opcja 2w1, jeśli po ciąży zaczynasz naukę od podstaw.
Za szybko?
To skorzystaj z ebooka Potęga świadomej kobiecości. Tańszy, prostszy, szybszy, a potrafi wiele w życiu zmienić. To książka, która poprowadzi Cię za rękę przez meandry kobiecości i wyzwań, które na nas kobiety czekają. Znajdziesz tutaj tematy związane z kobiecością, seksualnością, kobiecą fizjologią, naturalnym rozpoznawaniem płodności, cyklicznością, a nawet higieną czy kobiecymi ziołami.
Nadal za szybko?
To przyjdź na darmowy webinar o tym, jak zacząć się obserwować i na końcu postaw mnie w ogniu swoich pytań.
Znasz już swoją metodę, ale czujesz się w jej stosowaniu osamotniona?
Chciałabyś rozwinąć potencjał płynący z obserwacji? Poznać kobiety, które mają te same radości i troski, co Ty? To zapraszam do wspomnianej już Społeczności Kobiece Pogaduchy.
Jestem tutaj dla Ciebie. Jesteśmy tu dla Ciebie.
Głodna wiedzy o kobiecości i obserwacjach cyklu?
To zapraszam do zapisu do newslettera:
Tak, mam sporo do zaoferowania. A to co powyżej, to jeszcze nie wszystko! 🙂 Bo są jeszcze webinary, karty cyklu, pdfy z analizą, ebooki, warsztaty i spotkania. Znajdziesz je w zakładce Sklep.