Na skróty:
Tak sobie pomyślałam, że skoro już mam szumną zakładkę „Naturalne Planowanie Rodziny”, to najwyższy czas wspomnieć o najpopularniejszych metodach planowania rodziny (i żadną z nich nie będzie metoda Ogino Knausa, czyli popularny kalendarzyk małżeński), z jakimi możesz się spotkać w Polsce. Zwłaszcza, gdy zawędrujesz do Poradni Rodzinnej po kursie przedmałżeńskim. Dobrze wiedzieć, o co kaman i że masz całkiem spory wybór, zanim zaczniesz się uczyć jakiejś Jedynie Słusznej Metody NPR.
>>> Dlaczego powinnaś obserwować swój cykl miesiączkowy? <<<
W zasadzie każda z tych metod opiera się na tych samych trzech głównych wskaźnikach: wartościach podstawowej temperatury ciała, obrazie śluzu szyjkowego i ewentualnie dodatkowo wykonane badanie szyjki macicy. Fizjologia cyklu miesiączkowego, czyli płodności kobiety, jest jedna, toteż wszystkie naturalne metody rozpoznawania płodności na niej bazują – z odpowiednimi dla siebie oznaczeniami, kartą cyklu i zasadami.
Naturalne Planowanie Rodziny – Metoda Rotzera
Nie mogłam zacząć od innej, bo ta jest moją ukochaną i basta. Dla mnie jest najlepsza. Podkreślam – DLA MNIE. Uważam, że jest najlepsza dla osób, które chcą uniknąć ciąży i wyeliminować inne metody antykoncepcji. Prawidłowo stosowana daje bardzo dobrą skuteczność, a dzięki ciągle prowadzonym badaniom, można jej w pełni zaufać. Naturalne planowanie rodziny z metodą Rotzera jest naprawdę skuteczne!
Opiera się ona na pomiarze podstawowej temperatury ciała w organizmie kobiety w miejscu, gdzie ten pomiar jest najbardziej miarodajny – w jamie ustnej, pochwie lub odbycie (czyli tam, gdzie mamy śluzówkę). Pod uwagę bierze się również obraz śluzu szyjkowego, a można też dodatkowo włączyć badanie szyjki macicy. Metoda Rotzera, jako metoda objawowo termiczna, pozwala na bardzo dokładne wyznaczenie zarówno niepłodności przed, jak i poowulacyjnej. Czyli dni płodnych oraz dni niepłodnych. Możemy również wyznaczyć przedział czasu, kiedy mogło dojść do owulacji.
Temperaturę ciała mierzymy najpóźniej od 6 dnia cyklu. Zapisujemy również obserwacje śluzu i wyznaczamy ostatni dzień, w którym śluz szyjkowy był najlepszej jakości (tzw. dzień szczytu śluzu). Po tym dniu czekamy aż temperatura się podniesie (od 6 temperatur, które były wcześniej) i pozostanie na tym wyższym poziomie przez co najmniej 3 kolejne dni. Jeśli ta trzecia temperatura jest wyższa o 0,2 stopnia to wieczorem tego dnia możemy być pewni, że jest już po owulacji i mamy początek niepłodności bezwzględnej. Dlatego tak ważne jest codzienne mierzenie temperatury i jej zapisywanie z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku. Do wyznaczenia niepłodności na początku cyklu, możemy użyć reguły Doringa, reguły szyjki macicy, reguły obliczeniowej czy reguły 6 dni Rotzera. Teraz brzmi skomplikowanie, ale dość szybko ogarniesz co i jak.
Metodę stworzył austriacki lekarz, prof. Josef Rotzer. W sumie, dla sprawiedliwości, powinnam napisać, że wspólnie z żoną, więc no, stworzyli ją państwo Josef i Margareta Rotzer.
A było to tak…
Krótko po zakończeniu II Wojny Światowej, Josef i Margareta postanowili się pobrać. Pragnienia mieli wielkie – chcieli mieć szóstkę dzieci. Ale przy trzecim potomku rzeczywistość odrobinę ich przerosła, dlatego powiedzieli pass. Jednak, jako że nie chcieli, żeby przerwa w sprowadzaniu na świat kolejnych dzieci oznaczała również koniec ich życia łóżkowego lub przekreślała uczestnictwo w życiu Kościoła, to zaczęli kminić, co z tym fantem zrobić.
źródło: http://idziemy.pl/spoleczenstwo/o-plodnosci-i-godnosci
Na początku pięknych lat 50. Josef pojechał na targi medyczne. Tam zainteresowała go metoda termiczna – w sumie to zwrócił uwagę na termometr do obserwacji temperatury dla kobiet i instrukcję metody. Zajawiony, powiedział o tym wszystkim żonie, która zdecydowała się na pomiary zwykłym termometrem rtęciowym. I wtedy już poszłooo… Bo kiedy Margareta zaczęła mierzyć temperatury ciała, to przy okazji, zauważyła, że gdy rośnie temperatura ciała, widać również charakterystyczne zmiany w śluzie szyjkowym. Dzięki jej pomiarom i obserwacjom oraz fachowej literaturze, już rok później, Josef określił podstawowe reguły stosowania swojej nowej metody naturalnego planowania rodziny. Potem Rotzer stworzył specjalną poradnię, w której każda kobieta mogła uzyskać pomoc w nauce obserwowania swojego cyklu i stosowaniu jego metody (mogła się nauczyć jak wyznaczać dni płodne i odróżniać je od dni niepłodnych, by wiedzieć kiedy może zajść w ciążę). Prowadził również badania naukowe, bazujące na kartach cykli, które kobiety mu udostępniały. Te karty cyklu są zbierane i analizowane do dziś! Wiecie, jaki to materiał badawczy? Setki tysięcy kart analizowanych od lat 60.! Nic dodać, nic ująć.
Jeśli chcesz nauczyć się jak rozróżniać dni płodne od tych nie płodnych, to zapraszam Cię serdecznie na mój profesjonalny kurs metody Rotzera online!
>>> Jak obserwować cykl miesiączkowy? Praktyczny poradnik <<<
Centrum metody w Polsce: Instytut Naturalnego Planowania Rodziny INER
www: https://iner.pl/
Polska metoda objawowo – termiczna Teresy Kramarek
Znana zwłaszcza na południu Polski. Jest prostsza niż metoda Rotzera, jednak dzięki temu więcej może Ci umknąć. A według mnie niedobrze, kiedy umyka. Ale do brzegu.
Stosowane zasady są podobne. Tutaj dzień szczytu śluzu, to dzień, kiedy śluz wykazuje przynajmniej jedną z cech płodności, które uwzględnia ta metoda. Po nim wyznaczamy 3 wyższe temperatury (od 6 niższych przed nimi). Czwarty dzień wyższej temperatury rozpoczyna okres niepłodności bezwzględnej – po owulacji.
Aby wyznaczyć dni niepłodne początku cyklu potrzebujesz znać długość najkrótszego cyklu oraz długość najkrótszej fazy niższych temperatur.
Kurs korespondencyjny dr Kramarek
Twórczynią tego sposobu wyznaczania dni płodności, jak się pewnie domyślasz, jest ginekolożka i położna, dr Teresa Kramarek. To postać, która trochę zadarła z naszymi PRLowskimi władzami – po wprowadzeniu ustawy aborcyjnej po prostu odmówiła przeprowadzania aborcji. Toteż ją z roboty wywalono, a jakże. W sumie nawet gorzej, bo zabroniono jej dalszego specjalizowania się w ginekologii. Nie chciała pracować jako lekarz ogólny, więc chwilowo wylądowała na bezrobociu. Potem pozwolili jej pracować jako ginekolog dla dziewcząt.
Jako, że po utracie pracy w szpitalu i przychodni miała lekko mówiąc więcej czasu, to z całą mocą zaangażowała się w uczenie kobiet, czym jest metoda termiczna i jak ją stosować, w celu zaplanowania poczęcia dziecka (czyt. zajść w ciążę, kiedy chcesz i nie zachodzić, kiedy nie chcesz). Uczyła na niedzielnych spotkaniach, ale również korespondencyjnie. Widzisz, tutaj NPR też zaczął się od termometru 😛 Analizowała tysiące kart cyklu i ulepszała dotychczas znaną metodę wyznaczania dni płodnych. W latach siedemdziesiątych metoda termiczna została rozszerzona o obserwacje śluzu szyjkowego. Tak właśnie powstała jedna z naturalnych metod planowania rodziny jaką jest Metoda Polska.
Centrum metody w Polsce: Stowarzyszenie Miłość i Odpowiedzialność
www: https://www.mio.org.pl/
Metoda Kippleyów
W sumie bazują na tym, co odkrył Rotzer w kwestii wyznaczania dni płodnych. Dlatego nie będę opisywać dokładnie, co i jak. Tutaj największa różnica będzie w możliwości uczenia się. Jeśli będziesz chcieć nauczyć się metody od wykwalifikowanego nauczyciela musisz… mieć sakrament małżeństwa. Nauczyciele to małżeństwa, które uczą tylko inne małżeństwa (ewentualnie narzeczeństwa). Nie możesz również zostać nauczycielem nie mając męża/żony. Moim zdaniem ta metoda odcina się trochę od młodych kobiet, które chciałyby dowiedzieć się o sobie więcej, trochę wcześniej niż 3 miesiące przed zawarciem małżeństwa. Ta metoda NPR nie pozwala również na naukę dla nastolatek, co dla mnie jest sporym minusem.
źródło: https://celebratehv50.com/meet-hv-heroes/
Niestety o historii państwa Kippleów nie udało mi się za wiele dowiedzieć.
Centrum metody w Polsce: Liga Małżeństwo Małżeństwu
www: http://npr.pl//index.php/component/option,com_frontpage/Itemid,1/
Metoda angielska
Baaaardzo podobna do Rotzera. Jej autorami są dr Anna Flynn i prof. John Kelly z Queen Elizabeth Birmingham Maternity Hospital w Wielkiej Brytanii. Prowadzili oni badania na przełomie lat 80. i 90. XX w.
źródło: http://nprlodz.pl/npr/rozpoznawanie-plodnosci/metoda-angielska/
Ciekawą różnicą w interpretacjach wykresu, jest możliwość korekty temperatur, jeśli zostały zmierzone o różnych porach. Według zasad, między 4.00 a 11.00 temperatura ciała rośnie o 0,1 stopnia co godzinę, co pozwala, skorygować temperaturę zmierzoną o innej niż zwykle porze. Jednak nie można mieć stuprocentowej pewności, że u wszystkich kobiet to “zadziała”.
Aktualizacja: na dzień dzisiejszy mocno odchodzi się od tego korygowania temperatur i większość instruktorów zdecydowanie odradza takie postępowanie. Mierzenie temperatury ciała o stałej porze i dokładne jej zapisywanie na karcie obserwacji to podstawa.
Centrum metody w Polsce: Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny
www: https://www.psnnpr.com/
Model Creighton
Opracowana została przez naukowców z Uniwersytetu Creighton, stąd nazwa. Wyrosła z Metody Owulacyjnej Billingsów (tak zwana metoda Billingsów) , czyli tej, w której kobieta obserwuje dokładnie śluz, który produkuje szyjka macicy oraz wydzielinę z pochwy. Stoi zaraz przy metodzie Rotzera i angielskiej jako w pełni wystandaryzowana i naukowa metoda rozpoznawania danej fazy płodności (dni płodne i niepłodne). Metoda Billingsów jest skuteczna zwłaszcza jeśli ma się duże problemy ze staraniami o dziecko. Na pewno słyszałaś o NaProTECHNOLOGY (Natural Procreative Technology – Wsparcie Naturalnej Rozrodczości). To stosunkowo nowa gałąź medycyny, zajmująca się właśnie możliwościami leczenia problemów z zajściem w ciążę. Bierze pod uwagę mnóstwo czynników, takich jak śluz płodny, intensywności krwawień miesiączkowych, ból owulacyjny, dni kiedy mogła wystąpić owulacja czy jakość plemników.
źródło: https://info.wiara.pl/doc/5322763.Rubryki-nadziei
Minusem tej metody jest mała dostępność instruktorów i spory koszt nauki. Z tego co wiem, nie da się jej nauczyć bez pomocy instruktora. Z drugiej strony, dla osób pragnących dziecka, jest bardzo dobrą pomocą, więc zapewne dla nich jest warta każdych pieniędzy.
Centrum metody w Polsce: Ogólnopolskie Centrum Troski o Płodność
www: http://www.creightonmodel.pl/index.php
Iiiiii… to by było na tyle. Wiele metod, wiele dróg, ale jeden cykl menstruacyjny w ciele kobiety. Wszystko rozbija się o to, czego szukasz i czego w danej chwili potrzebujesz. Na tej podstawie najlepiej wybrać metodę i spróbować jej się nauczyć. Myślę, że każda kobieta i każdy mężczyzna jest w stanie ogarnąć naturalne planowanie rodziny. Ja uczyłam się najpierw sama, później na studiach z instruktorem. Sama z dostępnych materiałów uczyłam się dwa lata, z instruktorem było o niebo łatwiej, więc polecam ten styl. Nie mówiąc już o tym, że ucząc się sama wiele rzeczy rozumiałam po prostu inaczej, a przez to niestety błędnie. Od tamtej pory minęło już wiele lat, a i dostępność instruktorów wzrosła, dlatego z całego serca zachęcam do skorzystania z profesjonalnych kursów i konsultacji, a naturalne planowanie rodziny będzie o wiele prostsze dla każdego małżeństwa czy związku.
A tutaj możesz zobaczyć mój kurs Naturalnego Planowania Rodziny online:
Zachęcam również do zapisu na mój newsletter. Wraz z zapisem dostaniesz dostęp do Cyfrowej Biblioteczki JZK z materiałami dodatkowymi. Czołem!
16 komentarzy
Alicja
Ciekawy artykuł! Chciałabym tylko sprostować, że LMM nie naucza już metody Kippleyów.
1) W 2002 r. przygotowując trzecie wydanie podręcznika, zrezygnowała z wielu reguł Kippleyów na rzecz reguły Rötzera, tworząc własną wersję metody.
2) W 2004 r. w wyniku wewnętrznych konfliktów Kippleyowie wystąpili z Couple to Couple League (macierzystej, amerykańskiej organizacji) i założyli nową organizację – Natural Family Planning International.
3) Po ich odejściu CCL przyjrzało się różnym badaniom nad rozpoznawaniem płodności – m.in nad Modelem Creighton – i ustaliło nowe reguły interpretacji. Jest nowy podręcznik, nowa karta obserwacji.
4) Polska Liga nawiązała bliską współpracę z CCL i naucza obecnie ich nowej metody.
Jeśli więc ktoś dzisiaj chce się nauczyć metody Kippleyów, musi szukać materiałów po angielsku lub polować w antykwariacie na pierwsze lub drugie wydanie „Sztuki Naturalnego Planowania Rodziny” Kippleyów. Nauczycieli w Polsce nie znajdzie. Najbliżej w Czechach 🙂
Moim zdaniem – jako wieloletniej użytkowniczki – metoda LMM jest starannie opracowana, zwraca uwagę na różne szczegóły i jest w miarę „idiotoodporna”. Metoda Roetzera ze swoimi skrótami i enigmatycznym opisem śluzu odstraszyła mnie na początku 🙂
(Więcej napisałam tu: http://www.calajestespiekna.pl/2017/01/czy-metoda-lmm-to-metoda-kippleyow.html )
Barbara Olesińska
Widzisz, może dlatego było mi ciężko znaleźć jakieś informacje 😀 Niestety strona LMM nie sprzyja poszukiwaniom – ile razy nie weszłam, tyle razy miałam problem (z resztą, z INERem jest podobnie niestety). Dzięki za sprostowanie i nową dawkę wiedzy 🙂 No i Twoja wypowiedź potwierdza moją tezę – dla każdego będzie ważne coś innego, a wybór metod jest spory.
M.
Na pewno do nauki LMM/Kippleyów trzeba mieć sakrament małżeństwa? Nie wystarczy się do niego „oficjalnie” przygotowywać? Chyba to drugie, bo kolejnym zdaniu piszesz o uczeniu małżeństw, ewentualnie narzeczeństw. 😉
Dla mnie ta zasada jest też dyskryminująca i oczywiście bardzo „kosciółkowa”, odrzuca mnie od tej metody (Kippleyowie to już w ogóle dla mnie fanatyzm pierwszej wody, mają bloga po angielsku dla osób o mocnych nerwach – jakiś czas temu pisali np., że pedofilia w Kościele jest między innymi z winy małżeństw nie stosujących NPR…). Ale o tym jest ten tekst, że są różne metody do wyboru, jak komuś nie pasuje jakis aspekt. 🙂
Natomiast pomysł, żeby metody uczyły tylko pary/osoby z doświadczeniem praktycznym, jest całkiem fajny. Tylko osobiście zdecydowanie wolałabym bez wymagania małżeństwa „religijnego” (ciekawe swoją drogą, czy dopuszczają prawosławne/protestanckie – dlatego celowo nie używam określenia sakramentalne…) i małżeństwa na ogóle.
P.S. Ja też jestem team Roetzer, chociaż głównie dlatego, że na tę metodę trafiłam najpierw i mi przypasowała.
Barbara Olesińska
Tak, może to być narzeczeństwo, ale w zasadzie wydźwięk i efekt podobny 😀 Ciężko się nauczyć obserwacji tak, by pewnie je stosować, zaczynając naukę 3 miesiące przed ślubem… Próbuję rozpropagować obserwowanie siebie dużo wcześniej – bez względu na to, czy i kiedy zamierza się rozpocząć życie seksualne. I bagatelizowanie tego przez ludzi odpowiedzialnych za kursy przedmałżeńskie i w ogóle edukację młodych dorosłych uważam za srogi strzał w kolano.
Dla mnie nie ma znaczenia czy nauczyciel ma swoje własne doświadczenie, czy jest w związku, czy stosuje. Owszem, fajnie, bo wtedy lepiej rozumie. Natomiast dużo bardziej zależy mi na tym, żeby miał doświadczenie w interpretacji obserwacji i dużą wiedzę merytoryczną. Po prostu wiedzę – kij mi już z tym czy na bazie własnego czy cudzego doświadczenia. Wiadomo, ze swoim łatwiej 😀 Mnie na poziomie podstawowym uczył mężczyzna i bardzo to sobie chwalę.
Problem z parami jest taki, że bardzo często tylko jedna osoba jest bardziej wkręcona w NPR. A uczenie innych i interpretowanie kart wymaga wiedzy płynącej nie tylko z doświadczenia, ale również z zakresu medycyny czy psychologii. Tu już robią się większe schody. A może to ja mam zbyt wysokie wymagania 😀 Chyba wynika to z faktu, że sama miałam trudne cykle i przeróżne dziwności w obserwacjach. Bez poszerzonej wiedzy byłoby mi ciężko pomóc sobie i pomagać innym.
Tak się przyglądam różnym kursom, różnym nauczycielom i niestety tych, którzy są na bieżąco z najnowszymi badaniami i ogólnie mają dużą wiedzę jest bardzo mało. A jak widzę, ile kobiet się męczy nie znajdując dla siebie miejsca w metodach (mimo, że bardzo by chciało!), to mi serce pęka. Dlatego w kwietniu chcę ruszyć z kursem 🙂 Żeby chociaż część z nich poznała siebie, zaufała i przestała się bać lub żyć w poczuciu winy.
M.
Też nie potrzebuję, żeby koniecznie uczyła para/osoba mająca własną praktykę (bo w ogóle kontakt z praktyką, niekoniecznie swoją – to już uważam za bardzo istotny). Raczej chciałam znaleźć coś pozytywnego wśród restrykcji, które przyjęto w LMM, żeby nie tylko krytykować, bo generalnie mi się nie podobają m.in. z powodów, o których piszesz wyżej. 🙂 Ale według mnie to nie jest bagatelizowanie, tylko takie podejście, że jak się będzie edukować ludzi „za wcześnie”, to ich będzie kusić, a tu przecież trzeba pilnować ich moralności… :/
Barbara Olesińska
No to w sumie jest to pozytyw 😀 W idealnym świecie byłoby to super rozwiązanie. Sama nie wiem co gorsze, czy bagatelizowanie czy strach wodzenia na pokuszenie 😀 Np. zalecenie, żeby kobiety niebędące w związku małżeńskim nie badały szyjki macicy… Dla mnie to z kosmosu. Nie wiem czy jakakolwiek kobieta, która bada szyjkę macicy uważa to za podniecające i kuszące… 😛
Alicja
Dzisiaj chyba mało kto zaręcza się 3 miesiące przed ślubem, bo nie da rady wszystkiego w tym czasie przygotować, sam Kościół wymaga ok. pół roku, nie wspominając o załatwieniu sali – zwykle rok czy dwa wcześniej…
Zgadzam się, że niedostępność metody dla osób samotnych nie jest dobre.
Ale jednocześnie dla mnie świadectwo nauczycieli jako małżeństwa było bardzo przekonujące. Dla mnie osobiście większość trudności z NPR wiąże się ze wstrzemięźliwością i ze „zbiegami okoliczności”, jakich pełno w rodzicielstwie. Para, która dzieli się własnym doświadczeniem z frustracją czy lawirowaniem między termometrem a dziećmi, jest dla mnie bardziej inspirująca niż osoba, która przekonuje mnie, że NPR jest zawsze super, ale nie może odwołać się osobiście do tych wszystkich trudności. Na początku nauki to było dla mnie wyjątkowo ważne, żeby spotkać ludzi, którzy faktycznie stosują to w praktyce, że to działa.
Dodatkowo w przypadku pary kobieta i mężczyzna mogą się skupić na różnych aspektach NPR – kobieta na obserwacji śluzu, a mężczyzna na skuteczności, badaniach etc. Oczywiście w przypadku każdej pary to może być różnie, ale nie muszą skupiać się na każdym aspekcie, tylko się podzielić.
Rada odnośnie do niebadania szyjki przed ślubem wynika chyba przede wszystkim z katolickiego podejścia – przed ślubem katoliczki powinny być co do zasady dziewicami i badanie szyjki może je trochę przerażać. Nawet u ginekologa dziewice są często badane per rectum. Dzisiaj są rozpowszechnione tampony i kubeczki, więc dla wielu obecnych dziewic wkładanie sobie czegokolwiek do pochwy nie wydaje się tak dziwne jak kilkadziesiąt lat temu. Chociaż ja nigdy nie stosowałam tamponów i do czasu ślubu nie wyobrażałam sobie wkładania palca do pochwy i szukania szyjki 🙂 To chyba nie wynika z żadnych dziwnych wyobrażeń o kobiecej masturbacji – raczej zawsze miałam poczucie, że twórcy NPR, np. Roetzer, starali się walczyć z tego typu mitami.
Barbara Olesińska
Jeśli chodzi o badanie szyjki to mówiłam o swoich doświadczeniach z nauczycielami 🙂 Czyli Rotzer, nie chodziło mi o LMM bo nie wiem jak tam jest 🤷 chociaż w sumie dzięki Twojemu komentarzowi, wiem już że podobnie. Wielkie dzięki za wypowiedzi z angielskiej (amerykańskiej?) strony!
I zalecenie, żeby nie uczyć młodych kobiet (panien) badania szyjki dostałam na kursie nauczycielskim. Z wyjaśnieniem o jakim pisałam. Więc niestety jest jak jest.
Co do narzeczonych: mało kto robi kurs przedmałżeński i idzie do Poradni wcześniej niż pół roku przed ślubem. Wydaje im się (i niestety Poradnia często utrzymuje ich w tym przekonaniu), że to będzie takie hop siup i cacy. No, a sama wiesz jak później wygląda rzeczywistość. Bardzo bym chciała, żeby kobiety były zachęcane do obserwacji już w liceum, żeby wyrobić sobie nawyk i poznać siebie. INER chyba nawet wyszedł teraz z podobnym projektem, ale głowy sobie uciąć nie dam.
M.
O wow, o tym nie wiedziałam… Co gorsza, od tego pewnie można dziewictwo stracić! 😉 Jak od tamponów.
U Roetzera kojarzę fragment, żeby faceci się nie niepokoili, że ich żony robią „takie rzeczy”, bo nikt normalny tego nie uzna za frajdę. Co w sumie też jest wyrazem jakiejś pruderii (i patriarchalnej perspektywy), ale jednak rozsądniejsze…
Barbara Olesińska
Miał prawo, takie były czasy 😀 Teraz raczej mierzymy się z problemem w drugą stronę. Kobiety są tak zblokowane na seks, że ciężko im osiągnąć samo podniecenie, a co dopiero dotrzeć do orgazmu i to satysfakcjonującego… Ten temat też mnie ciekawi i mam nadzieję wrzucić tu więcej artykułów o tym.
Alicja
Nie jestem pewna, jakie jest oficjalne stanowisko polskiej LMM odnośnie do uczenia samotnych kobiet, ale z amerykańskiej grupy wyłoniłam takie wypowiedzi:
Użytkowniczka: „That upsets me. NFP is powerful information about women’s health. To withhold it from a woman because she is single is ridiculous and even offensive. I hope that is only your teacher’s words, and not CCL’s position. How awful!”
Odpowiedź nauczycielki: „It is not CCL’s position. We teach anyone who registers for class. But in CCL’s classes they will hear a clear presentation of what the Catholic Church teaches on marriage, sex, contraceptives, and NFP. (teacher with CCL since 1985)”
Nauczycielka: „I’m sure your teacher meant well, but think she’s overstepping her boundaries. We as teachers, can not control how people choose to use/practice NFP, but that’s not our job. Our job is to teach them and encourage them to use it well, and remember that God gave them free will, so we must respect that.
Not to mention, NFP encourages respecting a woman’s body, that’s a step in the right direction even IF a single woman or unmarried couple were using the method outside of marriage.
If someone approaches you to learn, you should teach them, whether married, engaged or single.”
Nauczycielka: „Admin here: I am not sure what program you trained with, but it is CCL’s policy to not turn anyone away. As many of the commenters have already said, there is much good information provided by a fertility chart that any woman — married or single — deserves to know. I suspect your trainer was concerned that teaching single women would potentially give them the information they needed to be sexually active and not get pregnant. That could happen, but if so it is the woman’s choice to take information (which is morally neutral) and use it to make a bad moral choice. This is another reason it is good that CCL teaches in the context of God’s plan for sexuality. The information we present is given in the context of God’s plan for sex. We do not give anyone the knowledge of NFP without also giving the truth of God’s plan.”
Na pewno sama metoda nie ogranicza samotnych kobiet i zgodnie z filozofią CCL mają prawo uczyć się rozpoznawania płodności.
M.
Też dziękuję za wyjaśnienia. 🙂 Nadal mi nie odpowiada prezentowane w tych wypowiedziach podejście z różnych powodów (ale też nie wszystko na świecie musi mi się podobać i być zgodne z moim światopoglądem… 😉 ), ale w tej konkretnej kwestii dostępności wiedzy faktycznie wygląda to w porządku.
Maryś
Ja zapoznaję się z metodą polską i zastanowiło mnie to co o niej napisałaś. Dlaczego uważasz, że może wiele umknąć? Jest mniej skuteczna lub bardziej zawodna? Bo raczej pisze się, że jest to metoda bardziej zaostrzona przez to, że czeka się jeden dzień dłużej. 😉
Barbara Olesińska
Co do skuteczności – myślę, że jeśli kobieta nauczy się dobrze obserwować swoje ciało, to metoda będzie miała podobną skuteczność, co wszystkie metody objawowo-termiczne. W końcu wszystkie opierają się na tych samych prawidłowościach, tylko każda ma swoje zasady. Chodziło mi bardziej o to, że uproszczenia, które są stosowane w metodzie dają mniej informacji np. o stanie zdrowia czy o ogólnej kondycji organizmu. A dla mnie osobiście to jeden z istotniejszych plusów obserwacji, dlatego zwróciłam na niego uwagę 🙂 Nie jestem też nauczycielem tej metody, więc niestety nie mogę wdać się w głębsze dyskusje na ten temat 🙂
Ogólnie we wpisie uwzględniłam te metody naturalnego planowania rodziny, które moim zdaniem są najbardziej skuteczne. Sama uczę i stosuję Rötzera, ale chciałabym, aby osoby, które są na początku drogi z NPR wiedziały, że tych dróg jest kilka i warto wybrać odpowiednią dla siebie. Bo najczęściej niestety wybór jest dziełem przypadku 😀
Maryś
Rozumiem 🙂 oczywiście nie wolno stosować kilku metod tylko trzymać się jednej wybranej, ale wiedza z innych metod może być kobiecie przydatna i nie można niczego ignorować tylko szukać odpowiedzi (to jest moje zdanie). Ja akurat zaczynałam od LMM i z pewnością tamta wiedza nie ginie i teraz również się przydaje i „uzupełniam” swoje obserwacje w MP. Pozdrawiam🙂
Barbara Olesińska
I to jest dobra uwaga 🙂 Ja na przykład bardzo czerpię z metody Billingsów. Stosować trzeba jedną metodę, ale jak słusznie zauważyłaś, warto korzystać również z dorobku innych 😉